Życie doceniamy dopiero, gdy jesteśmy
u jego schyłku. Te wszystkie sprawy, które uważaliśmy za
olbrzymie, teraz wydają się błahe. Stając oko w oko ze śmiercią
wiemy, że nasz żywot mógł wyglądać inaczej. Jednak nie możesz
już nic zrobić. Twoje serce przestało bić, duszę zabrała
Śmierć. Wraz z nią stajesz na rozdrożu dróg, a złocisty Gryf,
który pilnuje, abyś poszedł w odpowiednią dla Ciebie stronę,
waży na szali Twój los. Gdy szala z diamentu jest wyżej, wraz z
Świetlistym Aniołem kierujesz się w lewo, do Krainy Światła.
Jeśli jednak szala z węgla unosi się w górze, porywa Cię Cień,
który łaknie Twojej czystej duszy. Pozostaje tylko dusza rozpaczy,
smutku i cierpienia.
Jest jednak jeszcze jedno miejsce.
Srebrne wrota, które pojawiają się, gdy oba wskaźniki są równe.
Złoty Gryf odsuwa się, a drzwi się otwierają. Wychodzi z nich
piękna kobieta, o błękitno-srebrnej sukni i zabiera Cię do swojej
krainy, którą ja bardzo dobrze znam. Skąd? Ponieważ moje szale
były równe. Bo mój żywot się skończył i umarłam.
Płonęłam.
Płomienie
żarliwego ognia lizały moje ciało, które z każdą sekundą
stawało się coraz bardziej zranione. Nie byłam przyzwyczajona do
tego żywiołu. Był w końcu przeciwnością wody, wśród której
się wychowałam.
Z mojego gardła wydobył się cichy jęk, który tym razem nie był spowodowany bólem. Czy kiedykolwiek zobaczę dom? Czy w ogóle ujrzę rodzinę i przyjaciół?
W oczach zbierały mi się łzy. Stanęłam oko w oko ze śmiercią.
Nagle płomienie zniknęły, a ja znalazłam się w labiryncie. Ciemna postać ubrana w czarno-biały płaszcz wskazała mi, abym szła za nią. Wszystko było białe. Mimo, że była noc, z murów biło jasne światło. Postać, która szła przede mną płynęła w powietrzu, a mi – zwykłemu śmiertelnikowi – trudno było za nią nadążyć.
- Zaczekaj! - wycharczałam. Coś wewnątrz mnie krzyczało Wody! Jednak ignorowałam je.
Postać jednak nie zatrzymała się, a uparcie podążała dalej. Zaczęłam biec, aby ją dogonić, jednak ona wciąż była przede mną.
W końcu jednak Śmierć zatrzymała się. Znalazłyśmy się na rozdrożu dróg.
- Anabeth Wright. - wymruczał Gryf, a szale zaczęły się wahać.
Z przerażeniem przyglądałam się całemu zajściu. Po chwili wskaźniki ułożyły się równo...
Z mojego gardła wydobył się cichy jęk, który tym razem nie był spowodowany bólem. Czy kiedykolwiek zobaczę dom? Czy w ogóle ujrzę rodzinę i przyjaciół?
W oczach zbierały mi się łzy. Stanęłam oko w oko ze śmiercią.
Nagle płomienie zniknęły, a ja znalazłam się w labiryncie. Ciemna postać ubrana w czarno-biały płaszcz wskazała mi, abym szła za nią. Wszystko było białe. Mimo, że była noc, z murów biło jasne światło. Postać, która szła przede mną płynęła w powietrzu, a mi – zwykłemu śmiertelnikowi – trudno było za nią nadążyć.
- Zaczekaj! - wycharczałam. Coś wewnątrz mnie krzyczało Wody! Jednak ignorowałam je.
Postać jednak nie zatrzymała się, a uparcie podążała dalej. Zaczęłam biec, aby ją dogonić, jednak ona wciąż była przede mną.
W końcu jednak Śmierć zatrzymała się. Znalazłyśmy się na rozdrożu dróg.
- Anabeth Wright. - wymruczał Gryf, a szale zaczęły się wahać.
Z przerażeniem przyglądałam się całemu zajściu. Po chwili wskaźniki ułożyły się równo...
Gryf
oraz Śmierć spojrzeli na mnie, a potem w miejsce, gdzie chwilę
później zaczęły pojawiać się wielkie, srebrne wrota, które po
chwili otworzyły się. Otoczył nas piękny śpiew, który
sprawiał, że miałam ochotę za nim podążyć. Z mgły wyłoniła
się piękna, czarnowłosa kobieta, o długiej aż do ziemi,
błękitno-srebrnej sukni. We włosy miała wpleciony kwiat lilii, a
stopy były bose.
Śmierć
oraz Gryf ukłonili się jej nisko, a ja oniemiała wpatrywałam się
w tą piękną postać.
-
Choć za mną, Anabeth. - z ust kobiety wypłynął melodyjny
szept, a moje stopy od razu podążyły w jej kierunku. W
przeciwieństwie do mojej drogi ze Śmiercią, tu podążaliśmy na
łonie natury.
Wokół
mnie był piasek oraz skały.
-
Gdzie idziemy? - zapytałam cicho, bojąc się, że mój charczący
głos wypadnie brzydko. Lecz o dziwo ten był równie piękny jak
ten czarnowłosej istoty.
Kobieta
milczała i podążała dalej. Droga była długa i kręta. Jednak
gdy księżyc znalazł się wysoko na niebie, postać przystanęła.
Znaleźliśmy się na szczycie skały, skąd był piękny widok na
zatokę.
-
Witaj moja droga, w Zatoce Snu..
Ideą prologu jest zachęta czytelnika do dalszego czytania i ta zdałaś to zadanie.Masz świetny pomysł i ciekawy styl. Z chęcią wezmę się za dalsze rozdziały.
OdpowiedzUsuńJeżeli masz chwilę, zapraszam do mnie. ;)
http://anamitria.blogspot.com/
Dziękuje za tak miły komentarz :) . To naprawdę motywuje do dalszego pisania ;)
UsuńCieszę się, że będziesz czytała. No i oczywiście już lecę czytać Twojego bloga, a z tego co zauważyłam w Katalogu Euforia, jest to fantasy, więc już masz plusa ;)
Pozdrawiam
Hej!
OdpowiedzUsuńIstotnie jest to ciekawy prolog :) oczywiście niewiele wiemy jeszcze co się będzie działo, ale na szczęście mam jeszcze dwa rozdziały do przeczytania ♡
Pozdrawiam i do napisania,
Nagmerrie
PS. Tak pomyślałam, że pasowaloby Let Her Go - Passenger do tego prologu :D
UsuńOjej, dziękuje! Twój komentarz bardzo mnie zmotywował! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przeczytasz pozostałe rozdziały, to bardzo miłe.
Ja również pozdrawiam ;)