niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 02

Rozdział ten dedykuję mojej przyjaciółce Wiktorii, dzięki której wyszłam z 'dołka'. Kochana, to dla Ciebie! ;*

Rozdział 02 - Anioł Stróż



Ból po tamtym zdarzeniu nieco zelżał. Na własnej skórze przekonałam się, że nawet po śmierci można spotkać cierpienie. Od tamtego zdarzenia upłynął jeden dzień. Dzień, który tutaj okazał się wiecznością. W Zatoce Snu czas płynął zupełnie inaczej niż w świecie śmiertelników. Przekonałam się o tym na własnej skórze i... nie byłam zadowolona.
    Postanowiłam ruszyć tyłek i się ubrać, tym bardziej, że tego dnia miał odbyć się bal w pałacu Astorii - władczyni Zatoki Snu. Poruszyłam prawą ręką i chwilę potem tego pożałowałam. Cholernie mnie bolała. Zapewne to dlatego, że gdy wczoraj upadłam, cały ciężar ciała skupił się właśnie na niej. Zacisnęłam mocno szczękę i podniosłam się do pozycji siedzącej.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Pokój był w kształcie prostokąta. Ściany miały tu mleczno-biały kolor, panele miały sosnowy odcień, a okna były duże, dzięki czemu wpadało tu wiele światła. Łóżko, na którym leżałam znajdowało się naprzeciw drzwi, obok których stała wielka, mosiężna szafa. Po lewo od niej były szklane drzwi prowadzące do ogrodu. Parę metrów od nich stały dwa fotele oraz stolik do kawy. Mieszkałam zupełnie inaczej niż niektórzy. Dlaczego? Tego nie wiedziałam. Dlatego też w myślach zanotowałam sobie, aby zapytać o to Miriandę.
    Nagle drzwi do pokoju otworzyły się. Weszła przez nie osoba, o której właśnie myślałam.
Tego dnia Mirianda wyglądała zupełnie inaczej niż zwykle. Miała na sobie śnieżnobiałą suknię, przepasaną fioletową szarfą. Jej burzliwe loki spięte były w wysokiego koka, a twarz... Twarz kompletnie się zmieniła. Na jej twarzy nie gościł szeroki uśmiech. Oczy miała zapłakane, a usta ściśnięte w wąską linię. 
- Nareszcie jesteś Miriando! - uśmiechnęłam się szeroko. W ciągu tych dwóch dni stała się dla mnie niczym matka. Wiedziałam, że będę za nią tęsknić.
Na twarzy kobiety pojawił się prawdziwy uśmiech, jednak po chwili zastąpił go inny, fałszywy.
- Wybacz, że tak długo. Astoria.. mnie wzywała - wytłumaczyła Mirianda, po czym  podeszła do mnie i dodała: - Jak się czujesz? 
Skrzywiłam twarz z niezadowolenia. Wiedziałam, że coś jest nie tak. 
- Wszystko okay. - odparłam sztywno i ostrożnie wstałam z łóżka. W drodze do szafy czułam na sobie wzrok Miriandy, ale ignorowałam go. 
- Ana.. Nie mów mi, że już ubierasz się w suknię! - wykrzyknęła oburzona kobieta. Wzruszyłam ramionami. Może i była dla mnie niczym matka, ale często się kłóciłyśmy.
- A co mam niby robić? Może pognać do pałacu Astorii? - fuknęłam wściekła. Mirianda zrobiła się czerwona jak wiśnia.
- Zachowujesz się niczym obrażona księżniczka! Sprawy konfliktów są chyba ważniejsze niżeli Twoje humorki! - krzyczała. Po chwili przerażona zasłoniła sobie ręką usta, zupełnie, jakby powiedziała coś niewłaściwego.
    Przez chwilę myślałam nad treścią naszej rozmowy. Co powiedziała nie tak? Już po paru sekundach wiedziałam o co chodzi. Konflikty... Czyżby w Zaświatach coś się działo? Nie, to było nie możliwe. A może w świecie śmiertelników stało się coś złego? Zaczęłam gorączkowo przypominać sobie odcinki telewizyjnych wiadomości, które były emitowane gdy jeszcze żyłam. Nic jednak nie mogłam sobie przypomnieć.
- Przepraszam. - szepnęłam, wbijając wzrok w podłogę. Poczułam jak Mirianda klepie mnie po ramieniu, a chwile potem mówi, abym szła za nią. 
Posłusznie otworzyłam oczy i podążałam za kobietą. Szłyśmy przez korytarze willi, aż w końcu doszłyśmy na główną ulicę. Z zapartym tchem przyglądałam się Zatoce. 
     Było to miejsce pełne niesamowitej, magicznej aury. Miasteczko otaczały skaliste wzgórza, gdzieniegdzie porośnięte drzewami.. Tamtego dnia Słońce górowało wysoko na niebie, a z zachodu powiewał lekki wiatr.  Był to dzień idealny, aby mógł odbyć się wiatr.
Po półgodzinnej wędrówce zaczęłyśmy wspinać na wysoki pagórek. Zatoka zaczęła pozostawać daleko w dole, a dusze, które w tym momencie były na zewnątrz, wydawały się mikroskopijnie małe.
   Po jakimś czasie znalazłyśmy się na szczycie, który zewsząd otoczony był drzewami, które pełne były owoców. W samym środku wzgórza znajdowało się okrągłe jeziorko, które w porównaniu do zatoki wydawało się naprawdę małe.
- Po co my tu jesteśmy? - zapytałam się cicho, jednocześnie przyglądając się zarysowi pałacu, którego widziałam z oddali.
- Żeby się wykąpać. To magiczne wody. No wchodź, nie wstydź się! - ponaglała mnie Mirianda. Widząc moją niepewność odwróciła się do mnie tyłem. Westchnęłam z ulgą. Zsunęłam szatę i naga weszłam do jeziora, które od razu zaczęło się pienić. Mimowolnie się uśmiechnęłam.







Pałac był ogromną, nadnaturalnie piękną budowlą, o niezwykle białych murach. Jedną ze wschodnich wierz porastał bluszcz, a na balkonie kwitły kwiaty. Tamtejszego wieczora w całym pałacu paliły się światła. Z niektórych okien widać to było doskonale, zaś w innych, brudnych szybach światło było ledwo widać. Urok temu miejscu dodawała tajemnicza, gęsta mgła, która kłębiła się wokół budowli. 
   Uniosłam wysoko głowę i wraz z innymi ,,Nowymi'' ruszyłam w stronę pałacu. Było nas całkiem sporo. Piętnastu mężczyzn i osiem kobiet. Kilka metrów ode mnie szła mała, jasnowłosa dziewczynka, trzymająca w swych wątłych ramionach pluszowego misia. Była jedynym dzieckiem wśród nas.
Po kwadransie znajdowaliśmy się już w Sali Balowej. Było to ogromne pomieszczenie o marmurowych podłogach. Biało-czarne ściany zdobiły bogato zdobione, złote lustra, w których odbijali się goście.  Przy jednej ścian, wypełnionej wąskimi oknami do sufitu, znajdował się długi, ciemny stół, przy którym stała niezliczona liczba krzeseł.
    Nagle gwar rozmów całkowicie umilkł. W stronę stołu podążała czarnowłosa kobieta, ubrana w turkusową suknię. U jej boku podążała niemalże kopia kobiety - młoda dziewczyna, o gęstych czarnych włosach i poważnym spojrzeniu ciemnych oczu, doskonale pasujących do szkarłatnej sukni. Przełknęłam ślinę. Astoria i jej córka, Nimfadora.
- Witajcie, moi mili! - rzekła swoim melodyjnym głosem władczyni Zatoki Snu, gdy znalazła się u szczytu stołu. Wszyscy zebrani schylili głowy.
- Dzisiejszy dzień jest bardzo ważny dla osób, które w ciągu tego roku odeszły ze świata śmiertelników. Dlatego też przyjmijmy tu z otwartymi ramionami naszych jakże ważnych gości! - głos Astorii był miły i pogodny. Omiotła salę spojrzeniem swoich mądrych oczu, po czym spojrzała się na osoby siedzące obok niej na podwyższeniu. - Witam Demetrioze, Panią przyrody i urodzaju, oraz jej córki, Kasjopee i Katherine. Witam Topienę, panią rozbitków oraz wody. Pragnę powitać również Świetlistego Anioła, który zawitał tu wraz ze swoim synem Michaelem, który jest aniołem jednej z dusz. 
   Każda z wymienionych osób była niezwykle piękna i dostojna. Każda posiadała coś, czego ja nie miałam. Czułam się przy nich niczym przysłowiowa szara myszka: w porównaniu do nich byłam nikim. Nie zasługiwałam nawet na określenie siebie jako ich cienia. Byłam po prostu nikim. 
Każda z wymienionych przez Astorię osób wstawała i kiwała na powitanie głową. Natomiast sama królowa wyglądała, jakby takie wydarzenia były dla niej źródłem energii.. 
- Ogłaszam rozpoczęcie uroczystości! - wykrzyknęła rozpromieniona, a wszyscy znajdujący się na sali powstali. Zauważyłam jak Mirianda pokazuje ręką, abyśmy wyszli na środek sali. Niemalże wszyscy zauważyli ten znak. Ci co nie - zrozumieli, gdy większość osób wstała.
    Każdy z nas niepewnie ustawił się w wielkim kręgu. Wiele osób szeptało gorączkowo do swoich sąsiadów. Ja również się bałam. Bałam, ale starałam się tego nie okazywać.
W sali zapadła ciemność. Jedynym źródłem światła był środek kręgu dusz, wśród których się znajdowałam.
- Leah Allison. 
Indianka wyszła na sam środek. Miała krótkie aż do brody, czarne włosy i dzikie, czekoladowe oczy. Jako jedna z nielicznych kobiet na sali ubrana była w krótką sukienkę. 
Gdy weszła do kręgu światło zaczęło krążyć wokół niej. Znikąd pojawiły się również białe obłoki, które zakryły ją. W pewnym  momencie wszystko ustało. Krąg przestał świecić tak jasno jak wcześniej. Spojrzałam uważnie, jednocześnie mrużąc oczy. Leah nie stała już sama. Obok niej znajdował się wysoki mężczyzna ubrany w srebrny garnitur. Jego skrzydła kontrastowały z jego blond włosami.  Przez chwilę poczułam ukłucie w sercu. Ten chłopak bardzo mi kogoś przypominał.. Przypominał mi Jacka.
   Astoria co chwila wyczytywała kolejne nazwiska. I co chwila z okręgu wychodziła dwójka ludzi. Gdy wyszła malutka dziewczynka, która okazała się Jessicą stało się coś, czego się nie spodziewałam.
- Dafne Jones.
Kompletnie mnie zamurowało. Z niedowierzaniem patrzyłam się, jak do kręgu wchodzi moja dawna przyjaciółka. Faktycznie, zmarła jakiś czas przede mną, ale nie miałam pojęcia, że mogła trafić do Zatoki Snu. Z głodem w oczach lustrowałam jej długie, blond włosy i serdeczne zielone oczy. Po chwili wyszła wraz z kręgu wraz z wysokim rudzielcem. Była szczęśliwa.
     Podczas gdy inni zapoznawali się ze swoimi stróżami, ja nerwowo gładziłam swoją długą sukienkę. W końcu, gdy Julietta Wood została zapoznana wraz ze swoim aniołem wyczytano moje nazwisko. Niepewnie ruszyłam do kręgu. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Gdy stanęłam w kręgu, ostatnim co zobaczyłam była uśmiechnięta twarz Astorii. Po chwili otoczyły mnie chmury.
      Poczułam jak unoszę się w powietrzu. W uszach słyszałam najwspanialsze momenty z mojego życia..
- Sto lat, Anabeth. Wszystkiego najlepszego w dniu piątych urodzin! Zobacz, co Ci mamusia i tatuś kupili.
- Konik! Jaki śliczny konicek!
- Tak, to konik. Będzie Twoim Aniołem Stróżem.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. To były moje najwspanialsze urodziny.
- To ja jestem Twoim Aniołem Stróżem, Anabeth. - niemal zachłysnęłam się powietrzem słysząc ten jakże wspaniały głos. Spojrzałam się w stronę, z której dobiegał. Był tam wysoki brunet o ciemnych oczach. Ten sam brunet, który towarzyszył Świetlistemu Aniołowi.
- Michael.. - szepnęłam zaskoczona, na co chłopak pokiwał głową. Już po chwili było po wszystkim.
   Idąc w stronę stołu czułam na sobie palące spojrzenie wszystkich.. W szczególności dziewcząt, ale na to nie zwracałam uwagi. Moja twarz promieniowała radością, gdy Anioł usiadł naprzeciwko Dafne i jej Stróża.
Z uwagą przyglądałam się ceremonii. Byłam przed ostatnia, więc nie miałam za bardzo na co patrzeć. 
- A więc w końcu mogę z Tobą porozmawiać, Anabeth. - powiedział Anioł. Zachłysnęłam się ponczem, który właśnie piłam i spojrzałam z niedowierzaniem na swojego Stróża.
- To ty wcześniej....
- Tak, już wcześniej byłem Tobie przydzielony. Teraz po prostu ukazujemy się Wam. To taka.. tradycja. - dokończył za mnie.
Kiwnęłam głową i odstawiłam szklankę z napojem. Jeżeli tego wieczoru będzie czekać mnie aż tyle wrażeń, to chyba muszę podziękować za picie. W końcu dojdzie do tego, że się udławię.
- A więc Aniele... - zaczęłam, ale Stróż mi przerwał.
- Michael. Po prostu Michael. - przedstawił się, po czym szarmancko ujął moją dłoń i pocałował ją. Poczułam jak się czerwienię, więc szybko schowałam się za swoimi włosami. Jednocześnie usłyszałam śmiech Dafne, który przypominał dzwoneczki. Posłałam jej srogie spojrzenie.
Dafne była osobą, która niezbyt łatwo nawiązywała kontakty. Dla osób, które ją nie znały mogła wydawać się dziwną, psychiczną dziewczyną. Jednak była moją przyjaciółką. Razem żebrałyśmy o pieniądze. Zaufała mi, a ja jej. Byłyśmy sobie bliskie.
    Na parkiecie zaczęło pojawiać się coraz więcej osób. Ze znużeniem przypatrywałam się, jak suknie zmieniają się w kolorowe plamy. Wszystko zdawało się być zwyczajne. Myślałam, że to wszystko zakończy się daleko o północy bez żadnych fanfar. Jednak życie okazało się mnie zaskoczyć...
   Nagle przy wejściu pojawiły się czarne oraz krwisto czerwone chmury. Zewsząd słychać było grzmoty błyskawic. Na rydwanie ciągniętym przez wielkie, czarne bestie był on.
Mężczyzna w długim, ciemnym płaszczu, z kapturem naciągniętym na głowę. 
To był on. To był Cień..



2 komentarze:

  1. Wow, jestem zachwycona. Masz ciekawy i oryginalny pomysł. Czytałam z zapartym tchem. Jestem ciekawa co będzie dalej Czekam niecierpliwie na nowy rozdział.

    Zapraszam do mnie: http://colkalapy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Więc tak najpierw moje uwagi...
    Nie pisz jaki kształt ma pokój. Ta informacja jest naprawdę niepotrzebna, jeśli kształt pomieszczenia jest naturalny. Po drugie czcionka... Czemu taka mała?
    Radziłabym ci się też zapoznać z zasadami stawiania znaków interpunkcyjnych
    w dialogach.
    No dobra, dość tych uwag, teraz co mi się podobało.
    Dobierasz świetne imiona, które są dość oryginalne. Szczególnie podoba mi się imię Astoria. Fajny pomysł z tymi aniołami. I cień... Ciekawi mnie ta postać...
    Akcja się rozkręca i mam nadzieję, że będzie są coś działo. Może coś z cieniem....?

    OdpowiedzUsuń